Był piękny zimowy dzień. Może nie była to zima, ani wiosna, ani jesień ale śnieg padał i to było najważniejsze. Śnieg idealnie pasował do lata zwłaszcza, że z powodu anomalii temperatura spadła poniżej zera. W białym puchu widać było wszystkie ślady. Kocie łapki skakały od ulicy do ogródków i z powrotem. Odciski dziecięcych butów wiły się wokół większych i być może dorosłych. Po obu stronach drogi widniały ślady po oponach, które w niektórych miejscach zostawiały już tylko nieestetyczne błoto. Na samym środku ulicy widać było ślady ciężkich butów i przy nich czerwoną plamę.
Większość osób pomyśli to pewnie szedł morderca, to na pewno krew. Jednak wystarczy odwrócić się trochę w lewo i zauważymy małe dziecko w za dużych butach trzymające w ręce butelkę z jakąś butelką trzymaną krzywo w ręku przez co, co chwile wylewało się trochę czerwonego płynu. Lecz kto wie może po prawej stoi człowiek niosący zwłoki swojej ofiary. I tak wybierzemy lewą stronę. Przecież to takie niewinne wyjaśnienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz