24 mar 2016

Olbrzymy

     Olbrzymy rasa bardzo podobna do ludzi. Przewijają się przez wiele baśni, filmów i książek. Prawie wszędzie występują w zupełnie różnych miejscach i inaczej wyglądają. Olbrzymy są idealnym zjawiskiem do objaśnienia. Jak powinny wyglądać? Gdzie powinny mieszkać? Jak dostać się do ich świata. Na tym blogu miały być tylko opowiadania lecz wkradnie się zakładka postacie. Będę tu przedstawiać to jak ja widzę różne fikcyjne postacie bardzo często się pojawiające.
      W najsłynniejszej odsłonie olbrzymy mieszkają na nieznanym lądzie gdzieś w chmurach i można się tam dostać tylko dzięki magicznej fasoli. Same olbrzymy wyglądają jak ludzie lecz są wysokie i brzydkie. Moje wyobrażenia są silnie związane z tą właśnie baśnią lecz w bardziej pasujący do realnego świata sposób.
      Stwory te mieszkają na ogromnym statku powietrznym. Ukrywa się on wśród chmur. Statek jest na tyle wielki by mógł pomieścić wiele miast odpowiadających Warszawie. Klimat jest na nim jak na ziemi. Nie ma tam stert kabli ani kabin jak z różnych wizji przyszłości. Na statku odtworzone są ziemskie warunki życia. Te same drzewa, te same zwierzęta. Dostać się tam można... oczywiście tylko samolotami. Jednym głupim ziarnem fasoli nie dostaniesz się na statek poruszający się wraz z chmurami. Same znalezienie go dla zwykłego obserwatora jest niemożliwe.
       Same olbrzymy nie są koniecznie takie ogromne, brzydkie i brutalne. Są to zwykli ludzie lecz obdarzeni bardzo wysokim wzrostem. Ludzie z tak zwanym gigantyzmem. Żyją sobie spokojnie wśród niebios i swojej sztucznie stworzonej cywilizacji. Być może znają lekarstwa, które pomagają dożyć im starszych lat i ciągnąć żywot ich świata.
        Taki sam krajobraz, wzrost ponad dwa metry i utrudniony dostęp czynników zewnętrznych. Choroby znane nam mogą być wykluczone w tamtym miejscu. Jeśli jest możliwe by od tylu wieków ci ludzie utrzymywali się w jakimś takim miejscu to się o tym nie dowiemy bo nam po prostu nie pozwolą.  

19 mar 2016

śnieg

       Był piękny zimowy dzień. Może nie była to zima, ani wiosna, ani jesień ale śnieg padał i to było najważniejsze. Śnieg idealnie pasował do lata zwłaszcza, że z powodu anomalii temperatura spadła poniżej zera. W białym puchu widać było wszystkie ślady. Kocie łapki skakały od ulicy do ogródków i z powrotem. Odciski dziecięcych butów wiły się wokół większych i być może dorosłych. Po obu stronach drogi widniały ślady po oponach, które w niektórych miejscach zostawiały już tylko nieestetyczne błoto. Na samym środku ulicy widać było ślady ciężkich butów i przy nich czerwoną plamę.
        Większość osób pomyśli to pewnie szedł morderca, to na pewno krew. Jednak wystarczy odwrócić się trochę w lewo i zauważymy małe dziecko w za dużych butach trzymające w ręce butelkę z jakąś butelką trzymaną krzywo w ręku przez co, co chwile wylewało się trochę czerwonego płynu. Lecz kto wie może po prawej stoi człowiek niosący zwłoki swojej ofiary. I tak wybierzemy lewą stronę. Przecież to takie niewinne wyjaśnienie.  

14 mar 2016

Pies

Żył sobie pan. Był bardzo samotny więc zakupił psa. Pies był mały, szary i miał krótkie łapki. Według was tak zaczyna się historia przyjaźni? Nie, było zupełnie inaczej.
Pies trafił na łańcuch. Pilnował podwórka dzień i noc. Całe dnie przeżywał na tym co jego pan z łaski swej mu podrzuci. Pies rósł i starzał się. Obroża robiła się coraz bardziej ciasna, wrastała się w kark zwierzęcia. Jak żył, tak zdechł w okrutnych męczarniach umocowany do szopy łańcuchem. Według was teraz pan zrozumie, że źle postąpił i będzie płakał za biednym pieseczkiem? Nie, było zupełnie inaczej.
Minęły lata, przez łańcuch przewinęło się mnóstwo psów. W końcu nadszedł czas gdy pan umiera. Zostawia ziemie i leci do góry. Już szuka korytarza do nieba gdy znajduje dwie pary drzwi. Na obu tych drzwiach wisiały tabliczki na jednych z napisem ,,tortury za grzechy” , a na drugich ,,prawie jak na ziemi, tylko sprawiedliwiej”. Zmęczony swymi poszukiwaniami raju w chodzi w drugie. Myślicie, że tam czeka jego dom, lepsi sąsiedzi, ładniejsza żona, grubszy portfel? Nie, było zupełnie inaczej.
Pan obudził się na twardej powierzchni. Coś zimnego i ciężkiego czuł na szyi. Burczało mu w brzuchu z głodu. Zasychał mu język z pragnienia. Otwiera oczy. Jest przy marnej budzie, leży na ziemi i ma łańcuch u szyi. W misce na jedzenie pół kromki chleba, a wiadra z wodą nawet nie widać. Nie może zdjąć obroży, nie może nawet wstać. Usiadł i patrzy się w okno domu obok. Tam siedzą psy przy syto zastawionym stole. Jedzą same przysmaki i piją czystą źródlaną wodę. Patrzy na niego tylko jeden pies mały, szary i z krótkimi łapkami. Myślicie, że pies się zlituje, przyniesie mu pieczeń i kielich wody? Nie, było zupełnie inaczej…


Portal


Fioletowy portal stał na najwyższym zniesieniu w okolicy. Otaczały go wysokie trawy i płachty białego materiału zawieszonego u jego ram. Żadne stworzenia nie zbliżały się do niego nawet na kilometr więc jedynym dźwiękiem, który zakłócał cisze był nieśmiały wiatr powiewający wśród traw.
Portal miał prowadzić do innego świata. Wieki temu weszła tam cała armia lecz nigdy nie wrócili. By uniemożliwić zniszczenie portalu i jednocześnie zagrodzenia drogi ucieczki dla armii wzniesiono bariery. Nie były widoczne dla oczu jednak odstraszały wszystko nawet w pewnej odległości od nich.
Wokół portalu rozkwitało wiele legend. Najważniejsza z nich dotyczyła powrotu armii. Miała ona przynieść łupy z innego świata i technologie nieznaną tu. Mimo mijania lat żadna z przepowiedni nie spełniła się. Portal był wciąż zamknięty i czekał na osoby, które dawno już przepadły.
Pewnego dnia jednak z portalu ktoś wyszedł. Dotarł aż do królestwa władanego przez twórców portalu. Przyniósł technologie o, której nie śnili nawet najwięksi wynalazcy. Była to broń palna. Ów człowiek zyskał z tego powodu sławę mimo, że wiele osób protestowało by nie wytwarzać tego przedmiotu.
Sprzeciw rozszerzył się gdy oddano pierwsze strzały w stronę władców. Pięć kul trafiło w pięciu królów. Człowiek z portalu przejął tron. Próbowano go pokonać lecz on miał wszystko obmyślone. Dał im broń lecz nie dał im nabojów. Jedynym możliwym ratunkiem było użycie siły, która została dawno zapieczętowana za drugim portalem, którego miejsca nikt nie znał.
Ruszyły wyprawy w każdy zakątek ziemi. Od pustyń do zielonych puszczy, od zmarźlin po ziemie wulkaniczne. Nie znaleźli zaginionego portalu.
Kilka lat później z portalu, z którego wyszedł ów człowiek przybyło jeszcze dwudziestu takich jak on. Mieli ze sobą skrzynie pełną amunicji. Wyłapali wszystkich ludzi i zabili aby przejąć już na własność należące do nich ziemię. Tak skończyły się losy królestwa.
Przez portal przybyli ludzie ze świata po drugiej stronie. Zaludnili planetę. Nikt nawet nie pomyślał aby pamiętać tych, którzy padli tylko dlatego bo ktoś chciał zdobyć trochę więcej terytorium.